Starbucks

szajni

-ja nie zdychałam-wydeła usta, zawsze tak robiła gdy się denerwowała-ja po prostu sobie odpoczywałam, sama-figlarnie się uśmiechnęła.

Brendon

- na podłodze? śmiem twierdzić, że to dość dziwne miejsce do odpoczywania
uśmiechnął się złośliwie.

szajni

-to bardzo wygodne miejsce-zaprzeczyła-jest tak miękko i dobrze robi na kręgosłup-dodała po chwili unosząc jeden palec do góry-a ty nie bądź taki mądry.

Brendon

przygryzł jej ten palec delikatnie bo mu się podobał.
- miękko? ? ale czy to nie z tego powodu tam leżałaś, że nie mogłaś już po prostu wstać?
ponownie uśmiechnął się złośliwie spoglądając na dziewczynę.

szajni

-nie skądże-pokiwała głową zaciskając swoje palce w pięść bo ją trochę zabolało-co dzisiaj robimy?-zapytała głupio.

Brendon

- wszystko co sprawi, że wyleczę kaca.
mruknął i odchylił głowę do tyłu

szajni

szczerze mówiąc to ona nie znała żadnego takiego sposobu.
-to może lody?-ożywiła sie wstając od stolika.

Brendon

- o tak.
uśmiechnął się błogo, ale zrozumiał, że nie o to jej chodzi xd
- no tak. tak.
powtórzył tępo i wstał szybko .

szajni

-chociaż nie. nie jest za zimno na lody?-stanęła przed nim. trochę blisko ale stanęła i patrzyła się na jego klate, bo akurat dosięgała tylko do niej.

Brendon

- zależy na jakie.
wymsknęło mu się i pochylił trochę głowę patrząc na nią z figlarnym uśmiechem.

szajni

-na truskawkowe-tak samo na niego patrzyła jak on na nią-w polewie.

Brendon

- podwójna porcja ?
zerknął na nią oblizując usta.

szajni

-tak-klasnęła w rączki-aaa, jest tu gdzieś lodziarnia?-zrobiła duże oczy.

Brendon

- to chyba ty powinnaś wiedzieć, ja tu nowy jestem.
uśmiechnął się wymijająco i rozglądnął się dookoła.

szajni

-no tak. ale nigdy nie chodziłam do lodziarni-przyznała się i zrobiła smutną minę, bo zrozumiała że nic dzisiaj nie zje-chociaż wiem, mam w domu wafelki, więc tam możemy zrobić własną produkcję, piszesz się na to?