Moulin Rouge i Plac Pigalle

szajni

zrobiła duże oczy na widok jej policzka-co ci się stało?-wolała zapytać niż sobie wyobrażać o co chodziło jej mówiąc "Pieprzony dupek".

Lexie

- Drobiazg. - powiedziała wściekle próbując zatuszować zaczerwienienie - Nie wszyscy faceci są dżentelmenami - uśmiechnęła sie krzywo

szajni

-ale też nie wszyscy robią coś takiego kobietą-podeszła do niej bliżej-daj, pomogę ci z tym-wzięła od niej lusterko przytrzymując na poziomie jej policzka.

Lexie

- Nie spotkałam jeszcze żadnego porządnego faceta, który szanuje kobiety - zamyśliła się chwile - Który szanuje mnie. - powiedziała rozcierając palcem puder. - Wszyscy traktują mnie jak tanią dziwkę. - wyznała sama nie wiedząc czemu. Pote spojrzała na szajni i sie uśmiechnęła od tak.

szajni

-ale napewno nie poznałaś wszystkich facetów w paryżu-szajn nie miała daru pocieszania ludzi, raczej wyznawała im jakieś swoje chore filozofie-choć, może nie ma tu normalnych facetów, może powinnyśmy się od nich wszystkich odseparować, żyć w celibacie?-uśmiechnęła się do niej, tak po przyjacielsku.

Lexie

Spojrzała na nia jak na ufo.
- Oszalałaś? W cielibacie? Nie. Tego bym nie przeżyła - zaśmiała sie i mrugnęła do niej prawym okiem - Ale na razie mam dość facetów. Na kilka następnych godzin. - uśmiechnęła się i zamknęła jej lusterko dziękując jeszcze raz.

szajni

-no to będziesz miała problemy dalej-zaśmiała się sama do siebie, bo dobrze wiedziała, że nie mogła by żyć w celibacie-ale ale-zamyśliła się na chwile-jakbyś trafiła do wariatkowa...albo nie. dobra nie słuchaj mnie. nie będziemy żyły w celibacie-podsumowała-cieszmy się życiem!-wyskoczyła w górę unosząc przy tym ręce w znaku wolności.

Lexie

- Cieszmy się sexem - wypaliła - Póki nie jesteśmy pomarszczone i wysuszone - uśmiechnęła się rozbrajająco. Nie ma to jak mądrości Lexie Fovrie. Wstała z kosza i otrzepała spódniczkę

szajni

-ojezu-przed oczyma szajnisowej stanęła wizja jej jako 40-latkę, ze zmarszczkami, z rozstępami-tak, cieszmy się-pokiwała głową.

Lexie

Roześmiała się widząc zatrwożoną minę szajn.
- Dobra uciekam. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia - uśmiechnęła sie i poszła w stronę Moulin Rouge zostawiając jej swój nr telefonu.

szajni

-pa-pomachała jej, gdy ta się odwróciła i poszła do siebie do domu.

Lexie

Siedziała w klubie przy barze właśnie tak. I piła kolejne już martini. Kolejne i kolejne.

noah

hm, a on spacerował i zatrzymał się przy witrynie baru, w którym siedziała. nie zauważył jej. potem obrócił się plecami, rozglądał po ulicy i zapalił papierosa.

Lexie

Wyszła na zewnątrz trzymając szpilki w dłoniach i wściekle poszukując jakieś taksówki.

noah

zauważył jakąś prostytutkę, tak właśnie, bo miała czarne kabaretki i wściekle czerwone buty. nawet nie drgnął, palił dalej.