Banana Cafe

Lexie

- Faceci są zbędni w tej grze zwanej życiem. - powiedziała coś co nie miało jakiegoś większego sensu i oparła głowę na barze. - Jezu świat wiruje.

Lily

-po jednym kieliszku? cienka jestes- powiedziala stawiajac butelke na stole- a faceci sa potrzebni, ale prawdziwych facetow nie ma, zawsze maja jakies wady i sie psuja- machnela reka, stracajac butelke.

Lexie

- Coś zrobiła? - zapytała patrząc na zbitą butelkę narobisz panu barmanowi roboty powiedziała uśmiechając się zalotnie do owego pana.

Lily

- I dobrze, za cos mu placa, prawda?- burknela w jego strone- spalas z kims?- zapytala z nudow

Lexie

- Co? Nie wiem. Nie pamiętam. - powiedziała ziewając. - Czy w tym lokalu nie ma żadnego faceta? - rozejrzała się dookoła - O jest jeden. - pokazała na zgrzybiałego staruszka, który właśnie wszedł do środka

Lily

Sarah prychnela i zeslizgnela sien pod stol:
-ide spac...jak zaraz nie zobacze tu faceta.

Lexie

- Ej no przecież jest. Wstawaj! -kopnęła ją w kostke prosząc o kolejnego drinka.

allie.

weszła, w swoich ulubionych zielonych szpilkach (zresztą jednych z wielu) i podeszła do baru. spadł jej poziom seksondebicz we krwi.

Lily

A Lily chciala sie rzucic na allie, ale wyrznela glowa o kant stolu i padla, jak dluga, smiejac sie, jak pijaczka xdd

Lexie

A Lexie olała Lily, bo to... tak właśnie. Pijaczka. I tylko wzruszyła bezradnie ramionami.

allie.

a allie piła spokojnie drinka, rozglądając się dookoła.

Lily

- No ejj- poruszyla sie wielce- bede smierdziec- przestala sie chichac i poslala lex nienawistne spojrzenie, mowiace "przepros, bo jak wstane i dojde o wlasnych silach, to zabije"

Lexie

Pokazała Lily środkowy palec i zapytała się allie czy ma ogień.

Lily

A Lily sie pozbierala, otrzepala i prychnela, zamawiajac zimna wode i limonke:
-Czasami Cie nie lubie Lex- mruknela, szukajac papierosow

allie.

- mam. - odpowiedziała, podając lexie zippo. od razu wyciągnęła paczkę swoich waniliowych slimów.