LE PLAZZA MADELEINE 8 boulevard de la Madeleine 75008 Paris

Esme

Zajęła jeden z tych czerwonych foteli i zamówiła martini. Sączyła je beznamiętnie rozglądając się po wnętrzu.

noah

noah wszedł do środka. rozglądał się. podrapał się po szyi i nieogolonym policzku.

Esme

Ona też się rozglądała. Kiedy go zobaczyła uśmiechnęła się do niego tylko i zamówiła kolejnego drinka.

noah

podszedł do niej i pocałował w głowę. usiadł na oparciu jej fotela.

Esme

- Co tam? - zapytała krótko poprawiając swoją bluzkę koszulową, która i tak była już pognieciona.

noah

i rozpięta, mniejsza z tym.
poprawił swoje śnieżnobiałe polo. lakościane.
- nudno. a u ciebie? - wyciągnął opakowanie cameli w jej kierunku.

Esme

- Nie dzięki. Nie palę już. - powiedziała patrząc na papierosy.
- Nudniej. Chcę się upić. Pomóż mi. - poprosiła grzecznie. Chyba to było grzeczne. Odgarnęła blond włosy z twarzy.

noah

zaśmiał się pod nosem i pocałował w czoło, bo jakoś się samo nawinęło.
- zaraz wracam. - powiedział, puścił do niej oczko i zanurzył się w tłumie obłapujących go dziewczyn. wrócił z dwoma szkockimi.

Esme

- Wiesz, że cię kocham? - zapytała z diabolicznym uśmiechem spoglądając dość łapczywie na szklankę.

noah

- wiem. - wyszczerzył się i podał jej szklankę. pijąc, wypił trochę i wyjął komórkę w celu wysłania smsa; osłaniał się, żeby ezm nie zobaczyła.

Esme

Nie patrzyła, bo co jak co, ale wścibska nie była. Upiła tylko duży łyk szkockiej. Milczała, chyba nie wiedziała co powiedzieć.

noah

zmierzwił jej włosy i schował telefon do kieszeni.

Esme

- Chyba idę. Na pewno idę. Źle się czuję. - wstała znowu poprawiając ową koszulę która podjechała jej dość wysoko.

noah

- odprowadzę cię. - to było stwierdzenie, nie pytanie. nie zostawi swojej przyjaciółki samej, tak? nawet jeśli jego wczorajsza wizyta zmierzała w złym kierunku.

Esme

Powędrowali więc w kierunku jej mieszkania.