La Scala

Lexie

3 piętra, kilka parkietów do tańca i największy ekran świetlny w Europie. No, i pierwszy drink na koszt firmy. Czego chcieć więcej?

Anais

Weszły do klubu xd

Audrey

tak, tak. wybacz, ale miałam małe zaćmienie.

Usiadły przy barze. Kiwnęła na kelnera, odkładając swoją torbę i segregator na stołek obok.

Anais

spoko.

Wzięła campari. W takim ładnym kieliszku.
- Co zamawiasz? - zapytała towarzyszke.

Audrey

- Hm, malibu? - zapytała samą siebie, mówiąc zarazem do kelnera. - Jak mi się nic nie chce. - mruknęła.

Anais

- Mi też... - westchnęła zerkając na jakiegos chłoapka. Miał ładny tyłek. - Szczerze... Wolałabym paść na łóżko i przez tydzień się z niego nie ruszać niż użerac się nad jakimiś imprezami charytatywnymi.

Audrey

- I najlepiej z takim facetem obok. - zaśmiała się, wskazując na kogośtam i pijąc malibu.

Anais

- Dokładnie powiedziała powoli sącząc campari z kieliszka. Po kilku minutach spojrzała na zegarek.
- Hm... Musze lecieć - spojrzała na nią przepraszająco. - pewnie niedługo się zobaczymy. Pa.

sory... musze leciec. paaa;*

Audrey

- Trzymaj się. - rzuciła za nią, uśmiechając się. Później wyszła. Poszła do domu.

othello.

siedział, radośnie, w rozchełstanej koszuli i popijał drinka o filmowej wręcz nazwie 'champs elysees'. poza tym bawił się wisienką, którą z owego napoju wyłowił chwilę wcześniej.
i tyle na razie, nawet nie palił.

sybille

a ona siedziała całkiem niedaleko i delektowała się smakiem filtra papierosowego. bo to był jedne z tych słodkich filtrów, nie wiem czy jakieś poza djarumami takie mają. papieros do filtra się już wypalił i jednak trzeba było się z nim pożegnać. nuciła 'roxanne' pod nosem, chociaż wcale nie przepadała za the police.

othello.

-przeeestań, nie lubię tego-podrapał się w szyję, a potem odgarnął włosy, przydługie, przydałby się fryzjer w końcu kiedyś, z czoła-może pośpiewasz mi co innego?
spojrzał na nią z nadzieją, bo w zasadzie śpiewała całkiem ładnie, nuciła, jezu, cóż za różnica.

sybille

-też tego nie lubię. -wzruszyła ramionami i wyjęła z torebki kolejnego papierosa. sto dwudziestego czwartego w ciągu ostatnich kilku godzin. -nie, nie zaśpiewam niczego innego. mioże dlatego, że nie jestem szafą grającą. widziałeś kiedyś prawdziwą szafę grającą? ja tylko na filmach.

othello.

-mój dziadek ma szafę grającą. widziałem. ale ona umarła, teraz już nie gra. milczy. wygląda jak trup-pokiwał głową i wyciągnął w jej stronę zapalniczkę. zapaloną, ze tak powiem, by podpalić jej papierosa, oui.-w każdym razie masz rację, absolutną. szafom grającym się płaci.

sybille

-skoro nie gra, to trudno ją nazwać szafą grającą.-skorzystała z othellowej zapalniczki,chociaż swoją miała w kieszeni. nie podpalił jej włosów, ani brwi, to dobrze.-skoro się im placi, to mogłabym zarabiać na zycie jako szafa grająca.